Witam. Niektórzy kupują rejestrator i na drugi dzień mają zajebisty materiał a ja natłukłem już ponad 160 000km z kamerką i same pierdoły, jakieś wymuszenia, zajechania czy przejawy lekkiego debilizmu kierujących. Za to trafiły mi się dwie śmieszniejsze sytuacje.
Krajem docelowym jest dla mnie głównie Francja. Francuskiego jako takiego nigdy się nie uczyłem i w sumie nie znam.Próbuję dogadywać się po angielsku lub niemiecku. Druga rzecz że angielski jest o wiele bardziej przydatny np w Rumunii niż u żabojadów. Nie chcą oni, podobnie jak Belgowie i w dużo mniejszym stopniu Holendrzy rozmawiać w tym języku. Za próbę kontaktu po niemiecku to "żaba" potrafi się nawet obrazić. Ale nie o tym. Jakieś podstawowe zwroty tam znam. Sytuacja nr 1 wyglądała następująco:
Murzyn cieć (sporo murzynów wbrew pozorom pracuje i są nawet przyjemniejsi w kontakcie niż biali Francuzi) sprawdza papiery po rozładunku i jakiś taki wesoły próbuje na głos przeczytać moje nazwisko z literką ż. Coś tam pierdoli pod nosem potem i idzie sprawdzić naczepę czy im czasem czegoś nie wywożę. Powiedział "OK" to ja mu odpowiedziałem "merci, au revoir" i w tym momencie murzyn wypala z bananem na gebie "orewułar kurwa". Widać go jakiś krajan uczył polskiego do widzenia:)
Druga sytuacja. Idę do kibla do shella. W kiblu na stałe urzęduje sprzątacz i czyści wszystko na bieżąco. Zrobiłem swoje i idę do umywalki. Patrzę jakiś super, hiper nowoczesny dozownik do mydła błyszczy jak psu jajca, a obok koleś czyści drugi taki sam. Przyzwyczajony że u helmutów wszystko w kiblach na czujki jest nawet na bezpłatnych parkingach - szukam i macam urządzenie gdzie kurwa jest ten sensor bo mydło nie leci. Chłopak zauważył że mam problem i pokazał że to zwykły dozownik tylko wajchę ułamał ktoś i trzeba wcisnąć pozostałość w dziurę. Koleś taki jakiś turasowaty trochę z wyglądu. Odrzekłem tylko "danke" i myje łapy sobie a gościu nagle pyta "ruski???". Odrzekłem "nie ruski, polak". Chłopaczyna zrobił banana jak murzyn z poprzedniej sytuacji i zaczyna przedstawienie "Polak, polak hehehe.... piwo piwo... nie ma, nie ma heh hehe". Uśmiechnąłem się delikatnie i zadumałem nad obrazem mieszkańców naszego kraju.
Jeszcze jedno spostrzeżenie: w Warszawie na magazynach pracują Irakijczycy, w promieniu 100km od stolicy i większość wschodnich rejonów Białorusini i Ukraińcy, Niemcy dużo rusków polaków trochę (nie liczę turasów bo to już Niemcy właściwie); Holandia i Belgia - w pytę Polaków - podobnie na wyspach ale tam sporadycznie jeżdżę i mam słabą pulę statystyczną, Francja - tu to kurwa są wszystkie kolory i języki.
Co ciekawe na wszystkich ulotkach, czy to małe czy duże firmy, za zachodnią granicą Niemiec kierowca to wg nich po polsku sterownik.
Krajem docelowym jest dla mnie głównie Francja. Francuskiego jako takiego nigdy się nie uczyłem i w sumie nie znam.Próbuję dogadywać się po angielsku lub niemiecku. Druga rzecz że angielski jest o wiele bardziej przydatny np w Rumunii niż u żabojadów. Nie chcą oni, podobnie jak Belgowie i w dużo mniejszym stopniu Holendrzy rozmawiać w tym języku. Za próbę kontaktu po niemiecku to "żaba" potrafi się nawet obrazić. Ale nie o tym. Jakieś podstawowe zwroty tam znam. Sytuacja nr 1 wyglądała następująco:
Murzyn cieć (sporo murzynów wbrew pozorom pracuje i są nawet przyjemniejsi w kontakcie niż biali Francuzi) sprawdza papiery po rozładunku i jakiś taki wesoły próbuje na głos przeczytać moje nazwisko z literką ż. Coś tam pierdoli pod nosem potem i idzie sprawdzić naczepę czy im czasem czegoś nie wywożę. Powiedział "OK" to ja mu odpowiedziałem "merci, au revoir" i w tym momencie murzyn wypala z bananem na gebie "orewułar kurwa". Widać go jakiś krajan uczył polskiego do widzenia:)
Druga sytuacja. Idę do kibla do shella. W kiblu na stałe urzęduje sprzątacz i czyści wszystko na bieżąco. Zrobiłem swoje i idę do umywalki. Patrzę jakiś super, hiper nowoczesny dozownik do mydła błyszczy jak psu jajca, a obok koleś czyści drugi taki sam. Przyzwyczajony że u helmutów wszystko w kiblach na czujki jest nawet na bezpłatnych parkingach - szukam i macam urządzenie gdzie kurwa jest ten sensor bo mydło nie leci. Chłopak zauważył że mam problem i pokazał że to zwykły dozownik tylko wajchę ułamał ktoś i trzeba wcisnąć pozostałość w dziurę. Koleś taki jakiś turasowaty trochę z wyglądu. Odrzekłem tylko "danke" i myje łapy sobie a gościu nagle pyta "ruski???". Odrzekłem "nie ruski, polak". Chłopaczyna zrobił banana jak murzyn z poprzedniej sytuacji i zaczyna przedstawienie "Polak, polak hehehe.... piwo piwo... nie ma, nie ma heh hehe". Uśmiechnąłem się delikatnie i zadumałem nad obrazem mieszkańców naszego kraju.
Jeszcze jedno spostrzeżenie: w Warszawie na magazynach pracują Irakijczycy, w promieniu 100km od stolicy i większość wschodnich rejonów Białorusini i Ukraińcy, Niemcy dużo rusków polaków trochę (nie liczę turasów bo to już Niemcy właściwie); Holandia i Belgia - w pytę Polaków - podobnie na wyspach ale tam sporadycznie jeżdżę i mam słabą pulę statystyczną, Francja - tu to kurwa są wszystkie kolory i języki.
Co ciekawe na wszystkich ulotkach, czy to małe czy duże firmy, za zachodnią granicą Niemiec kierowca to wg nich po polsku sterownik.